Całkiem niedawno mogliśmy podziwiać najnowszą odsłonę Skody Fabii. Samochód wygląda całkiem znośnie, ma cztery koła odpowiednią ilość drzwi i oczywiście dopracowany nowoczesny silnik. Z całą pewnością Skoda posiada również wygodne i ergonomiczne wnętrze oraz komplet gwiazdek zdobytych w testach bezpieczeństwa. Nowa Fabia ma według mnie tylko jeden, ale za to wyraźny minus, a jest nim jej stylistyka. Samochód wygląda po prostu jak Skoda, jest ucieleśnieniem cech, które przypisujemy czeskiej marce w takim stopniu, że montowanie na nim znaczka producenta wydaje się tylko stratą pieniędzy. Samochód jak wspomniałem nie jest brzydki, powiedziałbym raczej, że jest co najwyżej mdły.
Czeska marka od czasu kiedy stała się częścią koncernu Volkswagena poczyniła wręcz niewyobrażalny skok technologiczny. Samochody z Mladá Boleslav nie są już jeżdżącymi reliktami zimnej wojny, tylko w pełni nowoczesnymi pojazdami na światowym poziomie. W pogoni za techniczną doskonałością i ślepym naśladownictwie Volkswagena, Czesi zatracili niestety swój charakter. Dawno, dawno temu w czasach realnego socjalizmu Skody wyróżniały się na tle komunistycznej konkurencji właśnie podejściem do stylistyki. Nie mówię tu tylko i wyłącznie o zjawiskowej Skodzie Super Sport, ale również o zwykłych autach osobowych. Podczas gdy pozostałe fabryki w bloku wschodnim tłukły jeden niezmieniony model przez całe dekady, Czesi regularnie „odświeżali” swoje produkty. Poszczególne wersję czy roczniki tego samego modelu różniły się kształtem przodu, atrapami chłodnicy, czy innymi lampami, te drobne zabiegi sprawiały, że kierowcy mieli poczucie, że czeskie auta są nieustannie modernizowane i upiększane.
Gdyby ktoś zapytał mnie z czym kojarzy mi się Skoda sprzed ery VW powiedziałbym właśnie, że z bardzo kreatywnym podejściem do prostej i ekonomicznej motoryzacji. Stare Skody były bowiem pod względem stylistycznym najbardziej zachodnimi z wszystkich socjalistycznych samochodów. Warto w tym miejscu wspomnieć o bogatej palecie prototypów i samochodów mało seryjnych, które nasi południowi sąsiedzi nieustannie opracowywali. Byłoby naprawdę przykro gdyby dawny ciekawy dorobek motoryzacyjny Skody został pogrzebany pod przerysowanym z Volkswagena i dość monotonnym obecnym wizerunkiem czeskiej marki.
Aby do tego nie dopuścić pozwolę sobie przypomnieć pewien mało znany, a naprawdę ciekawy pojazd bardzo mocno związany z czeską marką. Produkowany na drugim końcu świata wóz: Skoda Trekka.
Może powinienem się wstydzić swojej niewiedzy, ale przyznam szczerze Nowa Zelandia zawsze była dla mnie swoistą czarną dziurą. Mało się o niej mówi, rzadko oglądamy jej reprezentantów podczas zawodów sportowych, a jeżeli chodzi o samochody to… No właśnie do niedawna nie znałem ani jednego nowozelandzkiego samochodu. Australijskie owszem. Wszyscy znamy Holdeny i tamtejsze Fordy, co do Nowej Zelandii moja wiedza na ten temat była zerowa.
Początki masowej motoryzacji nie były dla Nowozelandczyków łatwe. Wysokie cła nakładane przez tamtejsze władze na importowane samochody powodowały, że wszelkie pojazdy były koszmarnie drogie. Co więcej nawet Ci, którzy mogli pozwolić sobie na większy wydatek napotykali na trudności. Wolna sprzedaż nowych samochodów osobowych była wówczas w Nowej Zelandii limitowana, co więcej importowane samochody można było nabyć jedynie płacąc część kwoty w dolarach lub funtach. Przepisy były znacznie łagodniejsze dla pojazdów powstających na miejscu w związku z czym nawet mała produkcja różnego rodzaju samochodów była wówczas opłacalna.
Rosnące z każdym rokiem zapotrzebowanie na tani i powszechnie dostępny samochód zaobserwował Philip Andrews, który przejął po swoim ojcu firmę Motor Lines. Andrews widział szansę na rynkowy sukces w przygotowaniu taniego i prostego konstrukcyjnie samochodu osobowo – terenowego, którego produkcję można by łatwo uruchomić bez potrzeby inwestowania w potężną fabrykę. Firmę Motor Lines, wkrótce przejął Noel Turner, który zainteresował się pomysłem i postanowił dołożyć wszelkich starań by jak najszybciej go zrealizować. Kluczem do sukcesu miała być produkcja owego wozu jako pojazdu rolniczego, takich bowiem nie dotyczyły wprowadzone przez rząd limity sprzedaży.
Noel Turner szybko odkrył, że pewna niewielka firma opracowała prototyp pasującego do jego wizji osobowo – terenowego pojazdu, postanowił więc skorzystać z okazji. Właściciel firmy, która opracowała prototyp licząc na bliską współpracę z Motor Lines przy seryjnej produkcji wozu przekazał Turnerowi prototyp. Niestety jak podają internetowe źródła Motor Lines szybko zapomniało o faktycznych autorach swojego pojazdu.
Motor Lines potrzebowało już tylko napędu dla przygotowywanego samochodu. Co dość dziwne wybór producentów padł na Czechosłowacką Skodę. Nowozelandzki samochód miał powstać w oparciu o kompletne podwozie i układ napędowy ówczesnej Octavii.
Skoda Trekka lub po prostu Trekka ponieważ natknąć można się na obie nazwy, posiadała przypominające rasową terenówkę otwarte nadwozie, ze sporą przestrzenią ładunkową. Po pewnym czasie zaczęto oferować Trekkę z wykonanym z tworzywa sztucznego dachem, który pozwalał przewozić nią nie tylko towary, ale i większą ilość osób.
Patrząc na Nowozelandzko – Czechosłowacki pojazd trudno oprzeć się wrażeniu, że miał on być tańszym odpowiednikiem Land Rovera. Słowo „tańszym” należałoby wyraźnie podkreślić ponieważ porównując Trekkę z angielskim wozem od razu widać, że jest ona w stosunku do niego wyraźnie uproszczona. Trekka wydaje się mniejsza i delikatniejsza, a jej karoseria już na pierwszy rzut oka zdradza, iż mamy do czynienia z samochodem małoseryjnym, nic dziwnego nadwozie Trekki wykonywane było z ręcznie klepanych blach.
Pamiętajmy, że Trekka nigdy nie aspirowała do bycia prawdziwą terenówką, była po prostu tanim samochodem osobowo – dostawczym stworzonym w celu ominięcia przepisów importowych. Terenowe aspiracje samochodu temperuje już sam jego napęd. Montowane w nim silniki Skody o pojemnościach 1,1 i 1,2 litra oferowały moc w okolicach 40 koni mechanicznych, która była zdecydowanie zbyt mała by „przepchnąć” ciężkie nadwozie przez trudny teren. Sytuacje dodatkowo pogarszał fakt, że w samochodach montowano niezmieniony układ przeniesienia napędu z osobowej Octavii. Samochody posiadały więc napęd jedynie na tylną oś i zwykłe przełożenia. Planowano co prawda wprowadzić wersję ze zmodernizowanym mechanizmem różnicowym, nic jednak z tego nie wyszło. W rezultacie terenowe Skody radziły sobie nieźle na zwykłych drogach, a nawet (dzięki wysokiemu zawieszeniu) w nieco gorszym terenie. Nie mogły jednak równać się z prawdziwymi terenówkami.
Pomimo swojej niedoskonałej konstrukcji Trekka nie narzekała na brak zainteresowania w Nowej Zelandii. Problemy z dostępem do nowych samochodów, o których wspomniałem wcześniej sprawiały, że producenci nie musieli specjalnie martwić się konkurencją. Napędzany czeskim „sercem” samochód kupowali zarówno rolnicy jak i przedsiębiorcy potrzebujący taniego i prostego pojazdu do pracy. Auto produkowano w Nowej Zelandii w latach 1966 – 1973 gdzie przez ten czas powstało dwa i pół tysiąca egzemplarzy.
Skody Trekka trafiały również na eksport, Nowozelandczycy wysyłali ja między innymi do Australii, na Fidżi, oraz do Indonezji. Podczas wojny w Wietnamie kilka sztuk Trekki trafiło do Południowego Wietnamu, gdzie korzystała z nich nowozelandzka misja medyczna. W tych naprawdę ciężkich warunkach samochody z trudem dawały sobie radę, wyraźnie odstając od prawdziwych samochodów terenowych Jeepa czy Land Rovera.
Pomimo wyraźnej niedoskonałości konstrukcji Trekka wydaje się samochodem całkiem sympatycznym. Jej typowo terenowe nadwozie wydaje się co prawda nie pasować do mechaniki żywcem przeniesionej z osobowej Skody. Pamiętajmy jednak, że auta nie projektowano do jazdy terenowej, miała to być nieco pojemniejsza i wytrzymalsza osobówka, która radzić miała sobie co najwyżej na gorszych wiejskich drogach. Jednym słowem Trekka była chyba pierwszym na świcie SUVem, z jedną małą różnicą. W odróżnieniu od dzisiejszych SUVów Trekka była jednak tania.
Uwielbiam takie samochody. SUVY daja poczucie komfortu, wygody, ale i luksusu, szybkiej jazdy. Sama jezdze ravka… co to jest za auto… KLASA:)
SuV to idealne auto dla całej rodziny zarówno do jazdy po mieście jak i w trasy. mój Land Cruiser sprawdza się bardzo dobrze już od prawie 7 lat. nie mam na co narzekać
Ja tak samo. My mamy land cruisera. I szczerze, nie zamienilabym na zadne inne auto…
Fajny samochód lubie autka mozna jeździc po miescie jak i w długie trasy , sam luksus i wygoda. Mozna pozzzdrościc włascicielom takiego Autka