MOJ 130 – polski motocykl, o którym mało kto słyszał.

Nie mogę pozbyć się przeczucia, że tym razem powinienem odnieść się do smutnego końca jaki spotkał jedną z najważniejszych marek w historii motoryzacji – włoską Lancię. Ograniczenie tej niesamowitej marki do jednego modelu oferowanego wyłącznie na włoskim rynku to praktycznie jej likwidacja. Cóż jednak można powiedzieć los Lancii był praktycznie przesądzony od momentu kiedy zaczęła ona po prostu firmować swoim logo amerykańskie samochody. Lancia pozostanie na zawsze w naszej pamięci dzięki swoim niesamowitym wozom z lat międzywojennych, wspaniałym autom rajdowym, które na wiele sezonów zdominowały rajdowe trasy, oraz cudownym limuzynom, których klasa i nietuzinkowa elegancja nie miały sobie równych. To właśnie wspaniałej stylistyki Lancii będzie brakowało mi najbardziej, jej największy wkład w światową motoryzację to właśnie ta wyszukana elegancja pochodząca jakby ze świata sztuki, której próżno szukać u jej japońskich i niemieckich konkurentów.

Lancia nie jest jednak odosobnionym przypadkiem producenta, którego odejście do historii jest niepowetowaną stratą dla światowej motoryzacji. Również w naszym kraju funkcjonowało sporo producentów pojazdów, których produkty miały szansę dołączyć do motoryzacyjnego panteonu, zamiast więc opłakiwać Lancię zajmijmy się kolejnym z nich.

Dzisiejsza historia będzie naprawdę wyjątkowa ponieważ po raz pierwszy nie będzie dotyczyła samochodu, dziś dla odmiany będzie o motocyklu. Już na wstępie chciałbym zaznaczyć, że tematyka jednośladów jest mi całkowicie obca. Motocykle nigdy mnie specjalnie nie interesowały, zawsze były dla mnie po prostu jedynie połową samochodu. Jednak rozmawiając o polskiej motoryzacji nie można pominąć tak znaczącego rozdziału jaki zapisały w jej historii polskie motocykle.

Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale nasz kraj był swego czasu prawdziwym potentatem w produkcji jednośladów, zarówno przed jak i po II Wojnie Światowej w Polsce powstawały naprawdę udane konstrukcje tego typu pojazdów. Polski przemysł motocyklowy swój renesans przeżywał po wojnie kiedy to mieliśmy kilka prężnie działających marek, a nasze maszyny nie odstępowały zagranicznej konkurencji. Niestety jak to u nas często bywało ktoś kiedyś wpadł na „genialny” pomysł aby cały ten przemysł po prostu zamknąć i tak skończyła się historia polskich motorów. Wielu ludzi powie zapewne, że był to na pewno rozkaz naszych radzieckich braci, którzy regularnie likwidowali nasze najlepsze projekty. Jak jednak wytłumaczyć to, że w innych krajach demokracji ludowej jakoś dało się produkować ciekawe i różnorodne pojazdy, tylko nam zawsze Rosjanie podcinali skrzydła. Może tak naprawdę najbardziej winni są nasi tak zwani działacze i partyjni oficjele, którzy z tak ogromnym impetem wdrażali radzieckie polecenia, których nasi wschodni towarzysze nawet nie zdążyli jeszcze wymyślić? Nieważne nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem cofnijmy się lepiej w czasie do przedwojennej Polski, w której jak już wiemy powstawały naprawdę ciekawe i nowatorskie pojazdy.

Był 1933 rok kiedy Gustaw Różycki polski przedsiębiorca, inżynier i wynalazca odkupił od Niemca Alfreda Wagnera mieszczące się w Katowicach zakłady o wiele mówiącej nazwie „Fabryka Maszyn i Odlewnia Żeliwa”. Katowickie zakłady produkowały głównie specjalistyczne urządzenia górnicze, w rękach nowego właściciela fabryka szybko się rozwinęła (zatrudnienie zwiększyło się kilkadziesiąt razy!) i poszerzyła produkowany asortyment o takie rzeczy jak piły spalinowego różnego rodzaju silniki, oraz rozruszniki wytwarzane specjalnie z myślą o Polskich Fiatach. Różycki zmienił również nazwę zakładów, które od tego momentu nazywały się: „Fabryka Maszyn, Odlewnia Żeliwa i Metali Kolorowych – MOJ”. Owe „MOJ” było po prostu pseudonimem Różyckiego z lat studenckich, a już niebawem miało stać się marką jednego z ciekawszych jednośladów tamtych lat.

Znajdujący się w Muzeum Techniki w Warszawie egzemplarz motocykla MOJ 130.
Autor: Hubert Śmietanka vel Hiuppo (Praca własna) [CC-BY-SA-2.5], undefined
Wspomniany motocykl został zaprezentowany szerokiej publiczności na początku 1937 roku kiedy katowickie zakłady opuściła seria próbna, niedługo potem ruszyła produkcja seryjna. Ciekawostką jest fakt, że ze względu na trudną dostępność specjalistycznych części na polskim rynku,  motocykl prawie w całości powstawał katowickiej fabryce. MOJ 130 bo tak nazywał się owy jednoślad wyróżniał się wyjątkowo solidną konstrukcją. Solidna podwójna rama, na której zbudowano motor podobnie jak wiele innych rozwiązań MOJ-a przywodziły na myśl motocykle niemieckie z początku lat trzydziestych. Polski motocykl nie był jednak bezczelną kopią zachodnich konstrukcji, po prostu w niektórych kwestiach jego twórcy wzorowali się na udanych i sprawdzonych rozwiązaniach.

Do napędu motocykla zakłady Gustawa Różyckiego początkowo wykorzystały angielki silnik marki Villers. W taki właśnie motor o mocy trzech koni mechanicznych wyposażone były egzemplarze serii próbnej, kiedy w drugiej połowie 19737 roku ruszyła produkcja seryjna fabryka posiadała już własny silnik, który wykorzystywano w produkowanych motocyklach.  Jak wskazuje nazwa MOJ 130 posiadał oczywiście jednostkę napędową o pojemności około 130 centymetrów sześciennych (dokładna pojemność wynosiła 128,2 centymetra). Pomimo, iż niektóre rozwiązania techniczne motocykla, do których należała przede wszystkim podwójna tłoczona rama nie należały do tanich, fabryka oferowała swój produkt po przystępnej jak na ówczesne polskie realia cenie 950 złotych. Wysoka wytrzymałość w połączeniu z niską ceną, oraz naprawdę ładna stylistyka sprawiały, że motocykl cieszył się sporym zainteresowaniem.

Fabryka Różyckiego nieustannie ulepszała swój produkt. Już w 1938 przeprowadzono pierwsze istotne modernizacje. W motocyklu zmieniono między innymi zbiornik paliwa, sterowanie skrzynią biegów, oraz silnik, w którym w miejsce pojedynczego wydechu zainstalowano podwójny. Nieznacznie poprawiono również stylistykę zmieniając reflektor i kilka innych drobiazgów w nadwoziu.

MOJ 130 dowiódł swojej wartości również w sporcie, kilkakrotnie odnosił sukcesy w zawodach motocyklowych skutecznie rywalizując z legendarnymi i o wiele mocniejszymi Sokołami. Gustaw Różycki liczył również na rozpowszechnienie swojego pojazdu w Wojsku Polskim. Wystosował nawet memorandum do polskich dowódców, w którym przedstawił wizjonerską ideę stosowania motocykli w miejsce masowo używanych wówczas koni. Z dokumentu jasno wynikało, że motocykl jest nie tylko nowocześniejszym, ale i wydajniejszym oraz tańszym środkiem transportu niż poczciwe rumaki. Polska kawaleria nie zdążyła przesiąść się na MOJe, jednak motocykle Różyckiego były przez wojsko testowane, po czym po poprawieniu kilku drobiazgów weszły na uzbrojenie naszej armii, gdzie wykorzystywane były głównie w łączności.

Inżynier Różycki jak na wizjonera przystało miał co do swojej fabryki ambitne plany.  W przygotowaniu był już mocniejszy silnik o pojemności 250 centymetrów, planowano również budowę nowych zakładów produkcyjnych. Ambitne plany inżyniera przekreśliła jednak wojna. Po zajęciu Katowic przez Niemców fabrykę przejął jej poprzedni właściciel inż. Wagner pełniący funkcję zarządcy. Pod nowym kierownictwem zakłady szybko przestawiły się na produkcję niezbędnych niemieckiej armii materiałów bojowych, utrzymano jednak produkcję dla górnictwa. O dziwo fabrykę opuszczały nadal (choć w niewielkich ilościach) motocykle MOJ 130, które montowano po prostu z wyprodukowanych przed wojną części. Montaż motocykla trwał do 1943 roku, powstało w ten sposób jednak niewiele egzemplarzy.

Kiedy wojna się skończyła i Katowice wróciły do Polski fabryka błyskawicznie wznowiła działalność dla naszej gospodarki, nigdy jednak nie powrócono do produkcji motocykli koncentrując się wyłącznie na wytwarzaniu sprzętu górniczego. Katowickie zakłady istnieją do dziś, a w 2007 roku po wielu zmianach nazwy i połączeniach z innymi przedsiębiorstwami zaczęły oficjalnie używać marki „MOJ” jako swoje oficjalnej nazwy.

Gustawowi Różyckiemu również nie było dane wrócić do produkcji swoich ulubionych motocykli. Podczas wojny za działalność konspiracyjną był więziony w kilku obozach koncentracyjnych. Udało mu się jednak przeżyć wojenną zawieruchę po zakończeniu, której  wrócił na Śląsk i związał się z górnictwem. W branży górniczej Gustaw Różycki pracował do emerytury, na którą odszedł w 1962 roku. Dalej jednak pozostał aktywny twórczo pracując nad udoskonaleniem metod transportu węgla w polskich kopalniach. Ten wielki polski inżynier i wynalazca zmarł w 1975 roku w Bytomiu, przechodząc do historii nie tylko jako inżynier górnictwa i twórca motocykla MOJ, ale również konstruktor nowatorskiego silnika spalinowego działającego na zasadzie wirującego tłoka, który niestety nigdy nie został zastosowany w żadnym urządzeniu.

Motocykl MOJ 130 pomimo, iż był konstrukcją naprawdę udaną jest pojazdem mało znanym. Nawet w Katowicach, gdzie powstawał mało kto kojarzy markę MOJ. Najlepszym dowodem na to jest moja skromna osoba. Ja sam choć moja rodzina od pokoleń mieszka w Katowicach o tym fascynującym jednośladzie dowiedziałem się stosunkowo niedawno i to z Internetu.

Produkcję motocykla MOJ 130 szacuje się na około 600 sztuk, nie jest to liczba imponująca, pamiętać jednak należy, że pojazd produkowano jedynie dwa lata, a rozwój konstrukcji był dopiero planowany. Gdyby nie wojna być może MOJ zamiast maszyn górniczych nadal produkowałby swoje motocykle, ale o tym podobnie jak w przypadku wielu innych naszych przedwojennych konstrukcji możemy jedynie pomarzyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *