Od ładnych paru lat kiedy tylko Skoda i Dacia zaprezentują jakiś nowy model samochodu, w naszym polskim Internecie wybucha prawdziwa burza. Po upływie zaledwie kilku chwil od pojawienia się informacji na temat najnowszego produktu wspomnianych marek, pod artykułem w błyskawicznym tempie rośnie „las” komentarzy lamentujących nad sytuacją polskiej motoryzacji. Przytłaczająca większość komentatorów stawia sprawę jasno twierdząc, że nasze FSO również mogłoby dzisiaj produkować nowoczesne samochody gdyby tylko przed laty trafiło w odpowiednie „ręce”. Pod pojęciem owych odpowiednich rąk kryją się oczywiście niemieckie koncerny motoryzacyjne, które inwestując na Żeraniu wielkie pieniądze i sprowadzając zaawansowane technologie uczyniłyby z Fabryki Samochodów Osobowych drugą Skodę czy Seata. Jak wszyscy wiemy warszawska fabryka zamiast do motoryzacyjnego giganta z zachodniej Europy trafiła w ręce Koreańczyków z Daewoo co w oczach wielu Polaków było przyczyną zagłady naszej motoryzacyjnej dumy.
W ten właśnie sposób powoli z roku na rok powstaję legenda o nikczemnych Koreańczykach, którzy doprowadzili do upadku nasz przemysł motoryzacyjny, skazując nas na produkcję lub montaż samochodów osobowych obcych marek. Z takim przedstawieniem sprawy oczywiście się nie zgadzam i w niniejszym wpisie pragnę podjąć się obrony imienia koreańskiej marki, która w mojej skromnej opinii bardzo przysłużyła się naszej motoryzacji.
Pierwszą sprawą, do której pragnę się odnieść jest samo przejęcie FSO. Oskarżanie ówczesnych decydentów o pochopne sprzedanie naszych zakładów Koreańczykom zamiast np. Niemcom wydaje mi się po prostu śmieszne. Oczywiście byłoby doprawdy super gdyby żerański zakład wszedł w skład jakiegoś zachodniego giganta jak VAG czy GM, a po naszych ulicach jeździłyby nowoczesne Polonezy zbudowane w oparciu o technologie wspomnianych firm. Niestety w czasach kiedy nasza narodowa marka trafiała w obce ręce niebyło na nią zbyt wielu chętnych. Owszem pewne zainteresowanie Żeraniem wykazywał swego czasu koncern GM, lokując tam montaż Opli. Czy jednak Amerykanie byliby skłonni wejść w ten interes na poważnie? Wątpię by im się to opłacało, zakup naszych zakładów wiązał się z ogromnymi kosztami przystosowania fabryki i jej pracowników do nowoczesnych technologii. General Motors pewnie bardziej opłacało się postawić nowoczesną fabrykę od nowa, a następnie przygotować sobie odpowiednią załogę wolną od starych przyzwyczajeń i związków zawodowych, co miało zresztą miejsce kilka lat później. Oczywiście doskonale pamiętam, że niemiecki Volkswagen był wstanie wpompować morze marek w równie zacofaną czeską Skodę. Czesi mieli jednak w rękawie asa, na którym zależało Niemcom o wiele bardziej niż na samej fabryce.
Atutem Skody była jej ogromna popularność w całej Europie Środkowej i Wschodniej, którą czeska marka zbudowała sobie przez dziesięciolecia. Sprzedawane w całym bloku wschodnim Skody były bardzo cenione przez kierowców, którzy mieli do tej marki po prostu zaufanie. Volkswagen więc kupił sobie markę wraz ze sporą rzeszą wiernych klientów, na których mógł liczyć stopniowo modernizując ofertę czeskich samochodów.
Nasze FSO pod tym względem prezentowało się o niebo gorzej. Polonezy nie miały okazji wyrobić sobie jakiejkolwiek opinii w innych krajach bloku wschodniego, ponieważ nigdy nie były tam na większą skalę oferowane. Nastawione na pozyskiwanie dewiz nasze władze zamiast wysyłać Polonezy do bratnich krajów demokracji ludowej gdzie nasz samochód mógł się naprawdę wykazać, wysyłały go głównie na zachód gdzie jego technologiczne zacofanie uniemożliwiało mu praktycznie wyrobienie sobie dobrej opinii. Oczywiście FSO wysyłało swoje produkty również na nieco bardziej egzotyczne rynki jak Chiny czy Egipt, tam zdobytą popularność ciężko było przerobić w latach 90-tych na widoczny zysk.
Dlaczego więc Koreańskie Daewoo zdecydowało się zainwestować u nas spore pieniądze w przejęcie działającego jedynie na lokalnym rynku producenta samochodów? Odpowiedź wydaje się prosta. Planujący ofensywę na nasz kontynent Koreańczycy doskonale zdawali sobie sprawę jak bardzo przyda im się solidny przyczółek w postaci naszego rozwijającego się rynku. Daewoo nie chodziło bynajmniej o żerańską fabrykę, której możliwości nigdy tak naprawdę nie wykorzystywali w pełni, łakomym kąskiem, na którym im zależało była rozwinięta sieć sprzedaży i serwisów należąca do FSO. Dzięki zawarciu wiadomej transakcji zupełnie obcy na naszym rynku koreański producent z dnia na dzień stał się posiadaczem gęstej sieci salonów sprzedaży i punktów serwisowania na terenie całego kraju, do której można było błyskawicznie wprowadzić samochody Daewoo. Krótko mówiąc: Daewoo był więc wówczas chyba jedynym inwestorem, który myślał realnie o zakupie naszej marki, ponieważ miał w tym swój interes.
Drugą sprawą, którą chciałbym poruszyć jest bagatelizowanie przez wiele osób roli jaką koreańska marka odegrała na naszym rynku motoryzacyjnym. Mało kto z nas o tym pamięta, ale polski rynek nowych samochodów w latach dziewięćdziesiątych różnił się diametralnie od tego jaki mamy dzisiaj. W ostatnim dziesięcioleciu XX wieku w rankingach sprzedaży dominowały u nas Fiat 126p, oraz FSO Polonez, samochody które od zachodnich konkurentów dzieliła niewyobrażalna wręcz przepaść technologiczna. Nowoczesne auta oczywiście również były u nas dostępne jednak ich udział w rynku był nieporównywalnie niski. Ustalone przez renomowanych producentów ceny nowych aut były zbyt wysokie nawet dla sporej grupy zamożniejszych obywateli, nie mówiąc już o mniej zarabiających kierowcach. Ople, Volkswageny czy Toyoty stały więc w eleganckich salonach podczas większość społeczeństwa mogło pozwolić sobie co najwyżej na Malucha, Poloneza czy Skodę Favorit.
W takich właśnie nieciekawych motoryzacyjnie czasach do Polski wkroczyli Koreańczycy. Początkowo swoją ofensywę rozpoczęli od wprowadzenia na nasz rynek wozów drugiej świeżości, do których zaliczam Nexię, Espero i Tico(które było u nas na minimalną skalę oferowane już wcześniej). Te samochody mimo, że nie należały do technicznych nowości szybko zyskały u nas sporą popularność. Były praktyczne, jak na nasze warunki nieźle wyposażone i w przystępnej cenie dzięki czemu coraz częściej sięgali po nie kierowcy skazani do niedawna jedynie na relikty PRLu. Prawdziwa rewolucja nadeszła jednak z chwilą wspomnianego przejęcia przez Daewoo naszego FSO. Przejście w koreańskie ręce sieci dilerskiej FSO spowodowało w często pamiętających jeszcze czasy Polmozbytów placówkach sprzedaży szybką zmianę w salony samochodowe z prawdziwego zdarzenia. Mniej zamożni klienci wreszcie również nabywali teraz swoje cztery kółka w eleganckim salonie, o czym do niedawna mogli jedynie pomarzyć. Daewoo z myślą o swoich klientach organizowało również akcję promocyjne i pokazy swoich produktów jak na nowoczesnego producenta przystało.
Koreańczycy nie wnieśli jednak do naszego życia jedynie estetycznych pawilonów z samochodami, ulotek i kolorowych baloników. Przestarzałą Nexię, Espero i Tico szybko zastąpiły naprawdę nowoczesne wozy, które Daewoo wprowadziło na nasz rynek pod koniec lat dziewięćdziesiątych.
Szczególnie ważnym dla Polaków autem był Lanos, którego nowoczesna konstrukcja i rozsądna cena pozwalały na rywalizację z Fiatem Sieną/Palio i Skodą Felicią. Była to wiekopomna chwila ponieważ do tamtego momentu w sektorze tanich samochodów rodzinnych brak silnej konkurencji skazywał klientów na warunki dyktowane przez producentów, od teraz to producenci zmuszeni byli walczyć o klienta.
Dzięki samochodom takim jak Lanos, Nubira czy Matiz nawet mniej zamożni polscy kierowcy mogli wybrać sobie kolor karoserii z bogatej palety, skorzystać z takich udogodnień jak elektryczne szyby, klimatyzacja czy poduszki powietrzne, które do tej pory przeważnie zastrzeżone były dla droższych samochodów zachodnich i japońskich marek. Najważniejsze jest jednak to, że wraz z tymi samochodami skończył się u nas okres sprzedaży przestarzałych i siermiężnych aut, których konstrukcja pamiętała lata 60-te XX wieku, producenci musieli zacząć się starać.
Warto zwrócić uwagę, że zanim nastąpił nieoczekiwany upadek koreańskiego giganta, marka rozwijała się naprawdę imponująco. Na rynek trafiały ciekawe i różnorodne samochody o rozsądnych cenach, takie jak ekskluzywna Leganza, bazujący na Mercedesie reprezentacyjny Chairman, czy też w końcu rodzinny van Tacuma. Imponujące ambicje Daewoo pozwalają przypuszczać, że gdyby wszystko poszło dobrze, prawdopodobnie marka byłaby dzisiaj podobnie jak KIA czy Hyundai liczącym się graczem nie tylko na naszym, ale i na europejskim rynku, a na Żeraniu masowo produkowane byłyby cenione nowoczesne samochody.
Niestety Daewoo zniknęło równie szybko jak się pojawiło pociągając za sobą na dno naszą ukochaną FSO. Koreańczykom nie udało się więc uratować naszej czołowej marki przed unicestwieniem, na pewno jednak przyczynili się znacząco do tego, że polskim kierowcom nikt już tak łatwo nie wciśnie przestarzałych i tandetnych samochodów nauczyli się oni bowiem wymagać pewnych standardów nawet od tanich nowych samochodów.
Tego szukałem:)